Cały rok szkolny był bardzo przytłaczający. Sprawa Hardodzioba, zmieniacz czasu, pojawienie się Syriusza, który ostatecznie okazał się niewinny… Wszystkie te wydarzenia niezmiernie zmęczyły nie tylko Harry'ego, ale całą naszą trójkę, lecz jedynie ja dalej o tym rozpamiętywałam. To mnie dręczyły te wszystkie wspomnienia, chłopców już dawno porwał wir kibicowania. Śledzili wszystkie rozgrywane mecze quidditcha. Musieli wiedzieć, jaka drużyna miała ile punktów, kto złapał znicza i czy Anglia miała jakiekolwiek szanse na finał.
Mnie to nie dotyczyło, bo przecież, parafrazując Rona, „Jestem Hermioną Granger, nudną kujonką”. Nigdy nie pojmował tego, że całkiem inaczej rozumieliśmy znaczenie słowa „zabawa”. Dla niego to wygłupianie się z Harrym czy latanie na miotle. Ja zawsze wolałam przeczytać dobrą książkę, porozmawiać z Ginny lub posiedzieć przy kominku z całą trójką, dlatego tak bardzo cieszyłam się z wyjazdu do Nory.
Nie przeszkadzało mi to, że mieliśmy wybrać się na finał mistrzostw, mimo że wolałabym spożytkować ten czas inaczej. Wiedziałam, że ich to uszczęśliwia, więc czemu miałabym im nie towarzyszyć? Z drugiej strony, nigdy nie byłam na tego typu uroczystości, a to nie mogło być byle co. W końcu to ostatni mecz mistrzostw, Irlandia zagra przeciwko Bułgarii. Nawet ja nie mogłam przegapić takiego wydarzenia.
Około popołudnia w piątek pod moim domem pojawił się pan Weasley z Ronem i Fredem, którym interesowałam się przez prawie półtora roku. Ciągle pamiętałam, jaka byłam szczęśliwa tylko dlatego, że wybrał mnie do swojej drużyny quidditcha w zeszłe wakacje. Cieszyłam się, kiedy mi przeszło. Nie zniosłabym dalszego jąkania się w jego towarzystwie, to było naprawdę żenujące.
Na nieszczęście, ostatnio moją uwagę zdobył starszy o dwa lata szukający Hufflepuffu. Spotkałam go parę razy w bibliotece. To jednak nie była taka sama sytuacja, co z jednym z bliźniaków. Może wyłapywałam go w tłumie, zwracałam na niego większą uwagę niż na inne osoby, ale na pewno nie zaczęłabym jąkać się w jego towarzystwie. Tego byłam absolutnie pewna.
Z moimi rodzicami spędziłam całe wakacje, dlatego nie mieli nic przeciwko, abym pojechała na kilka ostatnich dni do Weasleyów. Przed wyjazdem pożegnali mnie, życząc wspaniałego czasu z przyjaciółmi i wygranej Bułgarii w finale.
— Słucham? — krzyknął Ron, kiedy dowiedział się, komu kibicowałam. — Mam nadzieję, że to tylko ze względu na Wiktora Kruma. To mój ulubiony gracz.
— Wiktor Krum? To ten ścigający? — zapytałam, nie zdając sobie sprawy z tego, kim on był.
— Fred, złap mnie, bo zaraz zemdleję. Jak możesz nie wiedzieć, kto to Wiktor Krum? — zapytał zaskoczony. — To Wiktor. Wiktor Krum, Hermiono. Najlepszy szukający w całym magicznym świecie, rozumiesz?!
— Ron, na Merlina. Dobrze wiesz, że się tym nie interesuję — odpowiedziałam lekko zirytowana.
Byłam świadoma, że nie rozumiał tego, że można nie znać jakiejś znanej drużyny lub gracza. Jedynym sposobem na uniknięcie kłótni było danie za wygraną.
— Przed finałem nauczę cię całego składu bułgarskiej drużyny. Jak już masz kibicować, to porządnie — oznajmił zadowolony.
— Dobrze, Ron, ale teraz, porozmawiajmy o czymś innym niż quidditch.
Byłam z nimi dopiero od dwóch godzin, a już miałam dość ciągłych rozmów o mistrzostwach.
Przez zbliżającą się jesień na dworze robiło się coraz zimniej, ale to nie zmieniało faktu, że nadal mogłam chodzić w cienkich szortach i bluzkach z krótkim rękawem.
Siedzieliśmy właśnie przy jeziorze, spędzając czas na rozmawianiu o wakacjach i oczywiście jutrzejszym finale. Ron był bardzo zadowolony, bo wreszcie mógł pogawędzić z Harrym, który przyjechał po południu. Kiedy opowiadał nam o całej sytuacji u Dursleyów, Weasley prawie udusił się ze śmiechu, zresztą ja też. To było naprawdę zabawne, a finalnie język Dudleya wrócił do swoich rozmiarów, jednak udało mi się napomknąć o związanym z tym niebezpieczeństwie.
Na moje nieszczęście, Ronaldowi przypomniało się o jego cudownym pomyśle nauczenia mnie całego składu bułgarskiej drużyny. Nad jezioro przyniósł swoje karty z zawodnikami.
— Dobra, Hermiono — zaczął mówić z wielkim entuzjazmem. — Podaj mi chociaż jednego ścigającego Bułgarii.
— Nie znam nikogo, mówiłam ci, że się tym nie interesuję — odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
— Chociaż jeden — powiedział załamany.
— Ron, nie przejmuj się — rozpoczął Harry. — Jestem przekonany, że wie, kim jest Wiktor Krum.
— Ona tego nie wie — odparł ze zrezygnowaną miną.
— Jak to? Naprawdę? Przecież to niemożliwe, musisz to wiedzieć.
— Nie mam zielonego pojęcia — przyznałam.
— Widzisz, Harry? To właśnie miałem na myśli.
Wiedziałam, że tak będzie. Oni nigdy nie będą rozumieć, że to mnie w ogóle nie interesowało, pomyślałam.
— A właściwie to czemu kibicujesz Bułgarii, skoro nawet nie wiesz, kto gra w ich drużynie? — zapytał Harry.
— W tym roku byłam tam z rodzicami na wakacjach. Widoki są wspaniałe, ludzie bardzo mili i towarzyscy — wyjaśniłam. — Poza tym słyszałam, że mają większe szanse na wygraną.
— Dobra, ujdzie — powiedział Ron. — Harry, bierzmy się do roboty, bo jeśli chcemy nauczyć jej tego składu do jutra, to musimy zacząć jak najszybciej.
Westchnęłam, ale czego nie robiło się dla przyjaciół? Nauczenie się paru nazwisk na pamięć, to dla Hermiony Granger żaden problem. Zaśmiałam się i dołączyłam do chłopców przeglądających swoje karty.
— Pałkarze? Ivan Volkov i Pyotr Vulchanow — odpowiedziałam na zadane mi pytanie.
Całej drużyny nauczyłam się w mniej niż dziesięć minut, dlatego humor Rona uległ znacznej poprawie. Od wczorajszego wieczora zdążył przepytać mnie jakieś pięć razy. Podczas drogi na wzgórze Stoatshead, gdzie czekał na nas świstoklik prowadzący na długo wyczekiwane zawody, wypytywał mnie o skład bułgarskiej drużyny ostatni raz.
— Ścigający? — zadał kolejne pytanie.
— Alexei Levski, Clara Ivanowa i… — musiałam pomyśleć. Pamiętałam tylko, że to nazwisko było o wiele trudniejsze od pozostałych. — Wasil Dimitrov?
— Wasilij Dymitrov — poprawili mnie bliźniacy. — A obrońca?
— To łatwe, Lev Zograf — odpowiedziałam zadowolona. — I szukający, czyli Wiktor Krum. Pamiętam jeszcze, że mówiłeś coś o Bogomile Levskim? Chyba tak się nazywał — zwróciłam się do Rona.
— Tak, ale on nie jest jeszcze w składzie.
— Jeszcze? — zapytałam zaciekawiona.
— To syn Alexei, więc na pewno w przyszłości będzie w drużynie. Jest w naszym wieku — odparł zadowolony.
— No to, Hermiono, znając cały zespół, możesz spokojnie kibicować Bułgarii na dzisiejszym meczu — powiedziała Ginny.
— Ta — mruknęłam. — Dalej nie wiem, w czym przeszkadzałaby moja niewiedza w… Auć!
Idąc całkiem powoli, wpadłam w jamę jakiegoś zwierzęcia, możliwe, że królika.
— Coś się stało? — zaniepokoił się pan Weasley, odwracając się w moją stronę.
Podniosłam się i otrzepałam spodnie. Miałam nadzieję, że nie były brudne z błota.
— Wszystko w porządku! — zawołałam, chociaż czułam delikatny ból w lewej kostce.
Wszyscy oderwali ode mnie wzrok, kiedy usłyszeli, że pan Weasley z kimś się witał.
— Chodź! — usłyszałam krzyk Ginny. — Tata z panem Diggorym znaleźli świstoklik!
— Panem Diggorym? — Zdziwiona uniosłam brwi i podeszłam do reszty, która wpatrywała się już w starego buta.
Zobaczywszy Cedrika stojącego obok Harry'ego, poczułam obawę, że mógł zobaczyć mój feralny upadek.
— Wystarczy, że dotkniecie go jednym palcem — wyjaśnił pan Weasley.
Wszyscy ustawiliśmy się w kółko, by po chwili przenieść się na wrzosowisko znajdujące się bardzo blisko lasu. Niestety, jak to ja, wylądowałam na ziemi. Zero sprawności fizycznej. Może przesadzałam, ale zwykle przez moje potykanie się byłam nazywana przez Rona łamagą… Już miałam się podnosić, kiedy zobaczyłam przed sobą wyciągniętą dłoń. Spojrzałam do góry i ujrzałam uśmiechniętego Cedrika Diggory'ego.
— Dzięki — wymamrotałam, kiedy pomógł mi wstać.
Jego dłoń była duża i ciepła, a ja naprawdę nie miałam pojęcia, dlaczego zwróciłam na to uwagę. Po chwili ruszyliśmy razem z resztą w stronę pola namiotowego.
— Nie ma sprawy — odpowiedział. — Więc komu będziesz kibicować, Hermiono?
Znał moje imię? Znał. Pan Weasley przedstawił mnie i Harry'ego Amosowi. Ależ byłam głupia, nie pamiętałby mnie ze szkoły.
— Bułgarii — odparłam. — Mam nadzieję, że Dimitrow zagra, bo to ich najlepszy ścigający, a na ostatnim meczu dostał jakiejś kontuzji.
Skrzywiłam się, czemu to powiedziałam? Zdecydowanie za dużo czasu spędzałam z moimi przyjaciółmi.
— Dużo wiesz na ten temat — odparł zaskoczony.
— Ech, to nic takiego — oznajmiłam. — Ron stwierdził, że skoro już kibicuję Bułgarii, to powinnam znać cały skład drużyny. A ty, komu kibicujesz?
— Irlandii. — Zaśmiał się. — Wiem, że nasz szukający, Lynch, nie jest tak dobry jak Krum, ale za to mamy świetnych ścigających.
— Dlatego pewnie zakładasz, że szukający Bułgarii złapie znicz, ale Irlandia wygra — stwierdziłam zadowolona.
Rozgryzłam go!
— Może. — Wzruszył ramionami. — A w ogóle, to…
— Ej, Hermiono! — usłyszałam głos Rona. — Idziemy rozkładać namiot.
— Już idę — zawołałam.
Chciałam się odwrócić, żeby pożegnać się z Cedrikiem, ale jego już nie było. Szedł w inną stronę, rozmawiając ze swoim ojcem i nieznanym mi czarodziejem ubranym w poncho. Byłam zdziwiona, że nasza pierwsza rozmowa poszła tak gładko. Cóż, mogłam tylko podziękować moim przyjaciołom za ich zamiłowanie do quidditcha.
Betowała Siobhan.
Betowała Siobhan.
Hello, I enjoy reading through your article.
OdpowiedzUsuńI like to write a little comment to support you.
Also visit my web-site :: antiikin kreikka ()
wow, I didn't know, that someone, who doesn't even understand my posts, can enjoy them, but thanks! Did you mean Ancient Greece? Sorry, but there was no link.
UsuńBtw I know my blog address is an english excerption, but I had no idea people from other countries visit it
UsuńHej! Właśnie zaczęłam czytać całą historię. Dodam komentarz do każdego posta! Może mi się uda :)
OdpowiedzUsuńPairing nietypowy i dobrze. Dramione, Blinny itd - to może się znudzić.
Lubię Cedrika i Hermionę :)
Biedna, musiałą wykuć cały skład!
Lecę czytać dalsze rozdziały.
Może wpadniesz do mnie?
~~~~
Siedemnastoletnia Ginny w torbie Hermiony znajduje tajemniczy Złoty Zmieniacz Czasu.
Co wyniknie z podróży w czasie?
Czy tytułowa „Ruda” na pewno oznacza… Lily?
Jaka jest tajemnica zmieniacza?
Zapraszam serdecznie :)
http://czterej-huncwoci-i-ruda.blogspot.com/
Rozdział krótki, ale bardzo mi się podobał :) zapowiada się ciekawie, choć czytając krótką informacje w Twojej zakładce domyślam się, jak się zakończy :(
OdpowiedzUsuńHej :-)
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy biorę się za opowiadanie o Cedriku i Hermionie... Miła odmiana :-)
Podoba mi się jak prowadzisz akcje; nie jest za szybko ani za wolno. Bardzo mi się podoba to, jak ukształtowałaś Rona i Harry'ego - są tacy... no... swoi xD. Cedrik wydaje się w porządku. Co do Hermiony, to jakoś nie spodobało mi się to, że była zakochana w Fredzie, ale to może moje odczucia. Hermiona trochę zachowuje się tak, jakby robiła Ronowi i Harry'emu łaskę, że z nimi przebywa - ale to może tylko moje odczucia.
W każdym razie, lecę czytać dalej!
Weny!
Dziękuję bardzo za komentarz!
UsuńZdaję sobie sprawę z tego, że jest tu parę niedociągnięć i gdybym jeszcze raz pisała to opowiadanie od początku, wyglądałoby to zupełnie inaczej. :/
W każdym razie jestem bardzo wdzięczna za opinię i mam nadzieję, że wytrwasz do tych nowszych notek, które, wydaje mi się, są już trochę lepsze. :)
Po pierwsze - masz wspaniałą betę! No po prostu pod względem poprawnościowym jest cud, miód! :D
OdpowiedzUsuńPo drugie - nie wiem czemu tak bałaś się, że te pierwsze rozdziały są kiepskie. Jak dla mnie było naprawdę dobrze. Fajnie poprowadziłaś akcję, nie dłużyło się. Bardzo podobał mi się pomysł z uczeniem Hermiony nazwisk graczy przez Rona. A jeszcze bardziej zachwyciło mnie tłumaczenie dziewczyny, że kibicuje Bułgarii, bo była tam w wakacje i spotkała miłych ludzi. Haha, to takie w stylu Hermiony! :D
Wyłapałam tylko parę małych niedociągnięć.
"(...) jednak udało mi się napomknąć o związanym z tym niebezpieczeństwem." -> Czy poprawnie odmienione nie powinno brzmieć: napomknąć o związanym z tym niebezpieczeństwie?
"(...) jeśli chcemy nauczyć jej tego składu do jutra, to musimy zacząć, jak najszybciej." -> Zbędny ten ostatni przecinek.
I jeszcze mam pewną uwagę. Na samym początku napisałaś, że cytując Rona: "Jestem Hermioną (...)". Jeśli byłby to cytat powinien brzmieć: "Jesteś Hermioną". Sugerowałabym więc zamiast "cytując" napisać "parafrazując". ;)
Po tym rozdziale wcale nie zraziłam się do Twojego opowiadania, wręcz przeciwnie - bardzo mnie zachęciłaś. :)
W takim razie bardzo się cieszę i mam nadzieję, że kolejne rozdziały też będą okej. :D
UsuńTaak, Siobhan jest świetna, naprawdę strasznie mi pomogła i jestem jej niesamowicie wdzięczna, bo gdybym miała porównać notki przed zredagowaniem, a po... +teraz już nie robię tych samych błędów.
Dziękuję bardzo i poprawię to, jak tylko wrócę do domu i będę miała dostęp do komputera! :)
Dokładnie, dobra beta to skarb. :) Oczywiście, jeśli autor chce się czegoś nauczyć i poprawić, a tutaj widać duże chęci z Twojej strony.
UsuńI jeszcze teraz mi się jedna rzecz przypomniała. Nie dałoby się wyjustować tekstu? Estetycznie lepiej by to wyglądało. ;)
O, właśnie. Na pewno zrobię to w najbliższym czasie. :D
Usuń